扫一扫,手机访问本帖
|
大家自己看吧,不会波兰语的自己用Google网页翻译看个大概吧。
Leszek Szymowski
2009-08-27 10:42:51
Chińska mafia mogła stać za pożarem w Wólce Kosowskiej
Triady eliminują przy tym lub podporządkowują sobie inne grupy przestępcze. Jak wynika z informacji uzyskanych w Biurze Wywiadu Kryminalnego i Centralnym Biurze Śledczym, walka z chińską przestępczością zorganizowaną jest o tyle trudna, że triady są osłaniane przez wywiad chiński, który za ich pomocą powiększa swoją rezydenturę w Polsce i zyskuje finanse na działalność. - Rzeczywiście, obserwujemy wzmożoną aktywność zagranicznych grup przestępczych - mówi podinsp. Sebastian Michalkiewicz, naczelnik warszawskiego zarządu CBŚ.
Jego zdaniem jest to następstwo tego, że policja w ostatnich latach skutecznie poradziła sobie z polskimi zorganizowanymi grupami przestępczymi. Teraz schedę po nich próbują przejąć mafie z zagranicy, w tym z Chin. Triady, czyli chińskie organizacje przestępcze (jest ich ok. 50), pojawiły się w Polsce jakieś dwa lata temu. Zaczęły od przejęcia kontroli nad gangami wietnamskimi, które zajmują się przemytem taniej odzieży i sprzedawaniem jej na terytorium Polski.
- Kazali płacić haracze wszystkim wietnamskim przemytnikom i handlarzom. Kto nie chciał płacić, narażał się na ciężkie pobicie albo śmierć - mówi Zbigniew Wróblewski, emerytowany funkcjonariusz Centralnego Biura Śledczego, który zajmował się rozpracowywaniem międzynarodowych grup przestępczych działających na terenie Polski. Jak tłumaczy, Wietnamczycy, którzy - w przeciwieństwie do Chińczyków - w większości przebywają w Polsce nielegalnie, woleli płacić, niż poskarżyć się organom ścigania.
W ciągu kilku miesięcy chińskie gangi przejęły cały zysk Wietnamczyków. Na haraczach i przemycie zarabiały około miliona dolarów tygodniowo. Potem Chińczycy systematycznie zajmowali się innymi rodzajami przestępczości, dziś silni są w branży narkotykowej i przemycie ludzi. Skąd tak mocna pozycja i skuteczność chińskich gangów?
- Działają one w porozumieniu z wywiadem chińskim - mówi "Polsce" oficer kontrwywiadu Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. I wyjaśnia, że w ten sposób chiński wywiad piecze jednocześnie kilka pieczeni na jednym ogniu: uzyskuje możliwość infiltracji coraz liczniejszej diaspory chińskiej w Polsce, pozyskuje środki finansowe na działanie oraz prowadzi operacje w środowisku naukowym. Jak się bowiem okazuje, szefem triady w Polsce był do niedawna niejaki Hang W., który uchodził u nas za naukowca i miał szerokie kontakty w tym środowisku. Został zamordowany przez swojego rodaka w maju tego roku.
Pożar w Europejsko-Azjatyckim Centrum Handlowym w Wólce Kosowskiej pod Warszawą, do którego doszło w sobotę 22 sierpnia, był zdaniem policji efektem gangsterskich porachunków triad. Policjanci od dłuższego czasu otrzymywali informacje operacyjne o wzrastającej roli chińskich gangów. Ich zdaniem to właśnie grupy przestępcze z Państwa Środka próbują w ten sposób załatwiać porachunki z konkurentami w świecie przestępczym. Wszystko po to, aby pokazać, że to one rządzą w półświatku.
Wywiad i mafiosi Państwa Środka przejmują przestępczość w Polsce
Przed pożarem w Wólce Kosowskiej dochodziło do konfliktów między Chińczykami a Wietnamczykami - opowiadają nasi rozmówcy z piaseczyńskiej policji.
Według nich ostatni spór miał miejsce w połowie sierpnia. Chińczycy zażądali bowiem większych opłat od Wietnamczyków. Ci się nie zgodzili, lecz Chińczycy nie ustąpili. Odpowiedzieli, że kto się nie zgodzi, musi wynosić się z centrum handlowego, a jeśli nie, to sprawą zajmie się policja.
- To typowy sposób zastraszania - mówi Dariusz Loranty, były oficer Komendy Stołecznej Policji. - 90 procent Wietnamczyków przebywa w naszym kraju nielegalnie. Oni nigdy nie poskarżą się policji, bo kontakt z policją grozi im deportacją.
Jednym z przedstawicieli chińskiej mafii nad Wisłą był Hang W. Ten 30-letni mężczyzna oficjalnie był naukowcem zajmującym się nowymi technologiami informatycznymi. W Polsce założył firmę, która handlowała sprzętem elektronicznym i tekstyliami. Wynajął powierzchnię biurową w kilku centrach handlowych, lecz najczęściej przebywał właśnie w Wólce Kosowskiej. Według informacji operacyjnych policji Hang W. handlował narkotykami i przyjmował od innych Chińczyków i Wietnamczyków pieniądze za fikcyjną ochronę. Nie udało się jednak zebrać wystarczających dowodów przeciwko niemu. W maju 2009 roku Hang W. został zamordowany w jednym z podwarszawskich hoteli. Chiński kucharz posiekał go tasakiem. Zadał mu tyle ran, że trzej anatomopatolodzy nie byli w stanie ich policzyć.
- Kucharz usiadł przy jego zwłokach i zaczął płakać - opowiada policjant z Piaseczna, który uczestniczył w zatrzymaniu chińskiego zabójcy. - W trakcie przesłuchania opowiadał nam, że jego motywem była zazdrość o kobietę.
W trakcie śledztwa wyszło na jaw, że to nieprawda. Wcześniej bowiem między obydwoma Chińczykami doszło do sporu o pieniądze. W. domagał się bowiem od swego rodaka haraczu, a ten nie miał za co płacić.
Podwójną rolę Hanga W. potwierdzają inne wydarzenia. W ostatnich miesiącach policjanci z Piaseczna kilkanaście razy zatrzymali wietnamskich handlarzy z Wólki Kosowskiej, u których znajdowali narkotyki. W trakcie przesłuchań na komendzie Wietnamczycy zeznawali, że uprawiali konopie indyjskie (roślinę, z której wytwarza się marihuanę) na polecenie chińskich gangsterów. Ci oczywiście wypierali się wszystkiego. Gdy zginął Hang W., Wietnamczycy wskazywali personalnie jego jako tego, który kazał przygotowywać narkotyki.
Dokładne przeszukanie mieszkania Hanga W. wykazało, że posiadał on jeszcze trzy inne paszporty, każde na inne nazwisko. Później okazało się, że wszystkie były legalne i autentyczne. Płynął stąd wniosek, że Hang W. może pracować dla chińskich służb specjalnych.
- Przestępcy ze zorganizowanych grup bardzo często powołują się na swoje związki ze służbami specjalnymi krajów ojczystych - zauważa gen. Gromosław Czempiński, wieloletni szef Urzędu Ochrony Państwa.
"Polska" dotarła do oficera kontrwywiadu Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, który badał działanie chińskiego wywiadu w Polsce. Jego zdaniem postać Hanga W. doskonale obrazuje mechanizm współpracy między chińskim wywiadem a przestępcami.
- Najczęściej wygląda to w taki sposób, że chiński gangster otrzymuje od wywiadu pieniądze na działalność gospodarczą - mówi nasz rozmówca z ABW. - Dzięki temu może stworzyć bardzo dobrą legendę dla siebie i zalegalizować swój pobyt w Polsce. W zamian część pieniędzy z działalności przestępczej przekazuje wywiadowi.
Zdaniem naszego rozmówcy główne źródła dochodu chińskiej mafii to przemyt tekstyliów i pobieranie haraczy od handlarzy. Przynosi to zysk około miliona dolarów tygodniowo.
- W ostatnich miesiącach Chińczycy zaczęli również angażować się w przemyt ludzi i handel narkotykami - mówi nasz rozmówca z ABW.
Działalności tej sprzyja fakt, że polska policja nie jest przygotowana do walki z gangsterami z Dalekiego Wschodu.
- Główną przeszkodą jest bariera językowa - mówi Dariusz Loranty, niegdyś szef warszawskich antyterrorystów, dziś ekspert do spraw bezpieczeństwa. - Co z tego, że uda się nawet podsłuchać rozmowę dwóch chińskich gangsterów, skoro trudno znaleźć kogoś, kto ją przetłumaczy.
Loranty zwraca również uwagę, że dużym problemem jest bariera kulturowa. Jego zdaniem w mentalności ludzi z krajów Dalekiej Azji nie mieści się współpraca z organami ścigania. Wszystkie sprawy rozstrzygane są wewnątrz diaspory.
Z tego powodu do policji bardzo rzadko przedostają się informacje o pobiciach wśród Chińczyków, zabójstwach, wymuszeniach haraczy. Tym bardziej, że chińskie triady stosują bardzo surowy system kar. Ludzi, którzy współpracują z policją, zabija się obcięciem głowy lub poszatkowaniem tasakiem. Wcześniej obcina im się języki i wargi. Robi się to powoli i w taki sposób, aby ofiara długo cierpiała. Istnieje również specjalny system kar dla tych, którzy sprzeciwiają się woli szefów mafii. Polega na tym, że dwaj mężczyźni depczą brzuch karanego po zjedzeniu przez niego obfitego posiłku (często kończy się to poważnymi uszkodzeniami żołądka lub wątroby). Istnieje też "wiatraczek", czyli wsadzenie między palce u nóg ofiary kawałków drewna polanych benzyną i podpalenie.
- Walka z przestępcami z krajów dalekiej Azji ma w Polsce krótkie tradycje - mówi Krzysztof Janik, minister spraw wewnętrznych w rządzie Leszka Millera. - Polskiej policji brakuje choćby wykwalifikowanych tłumaczy czy komórek monitorujących na bieżąco międzynarodową przestępczość.
Komórki takie od 12 lat istnieją natomiast w służbach specjalnych. - W czasach, gdy kierowałem Urzędem Ochrony Państwa, powołany został Zarząd Ochrony Interesów Ekonomicznych Państwa - zdradza gen. Andrzej Kapkowski, szef UOP w latach 1996-1997. - Do jego zadań należała m.in. inwigilacja międzynarodowych grup przestępczych, badanie ich powiązań finansowych.
Zdaniem generała Kapkowskiego międzynarodowe grupy przestępcze bardzo często powiązane są ze służbami specjalnymi. Ich wspólnym obszarem działania jest np. handel bronią.
Nasi rozmówcy z policji, Centralnego Biura Śledczego i tajnych służb przyznają zgodnie, że przestępcy bardzo pomagają w działalności chińskiego wywiadu.
- Po pierwsze: skupiają na sobie uwagę polskiego kontrwywiadu, który przez to nie ma wystarczająco dużo sił i środków na rozpracowywanie prawdziwych struktur wywiadowczych - mówi rozmówca "Polski" z ABW. - Po drugie: umożliwiają inwigilację chińskiej diaspory. Ma to służyć zneutralizowaniu osób domagających się wolnego Tybetu.
Z informacji polskich służb wynika, że wywiad Państwa Środka zakazał chińskim gangsterom takiej działalności, która mogłaby szkodzić Polakom.
- Nie wolno wymuszać haraczy od Polaków, uprowadzać ich dla okupu, kraść im samochodów - mówi jeden z naszych rozmówców.
Według zgodnej opinii przedstawicieli polskich tajnych służb, zakaz ten wynika z tego, że Polska ma stać się przyczółkiem do działań chińskiego wywiadu na terenie Europy. Chińczycy przebywający w Polsce muszą więc zachowywać się tak, aby nie zwracać na siebie uwagi organów ścigania.
- Chiński wywiad to dziś najbardziej agresywnie działająca służba specjalna na świecie - uważa Roger Faligot, emerytowany oficer francuskiego kontrwywiadu, autor ponad 40 książek o służbach specjalnych na świecie. W 2008 roku ukazała się jego książka "Chińskie służby specjalne od Mao do olimpiady". Zdaniem Faligota najważniejszym celem działalności chińskiego wywiadu jest szpiegostwo technologiczne. Cel ten realizowany jest m.in. za pośrednictwem zorganizowanych grup przestępczych, których faktyczni liderzy (współpracujący z wywiadem) na co dzień żyją pod legendą naukowców. Starają się oni przeniknąć do struktur naukowych innych krajów lub brać udział w badaniach naukowych prowadzonych np. dla przemysłu zbrojeniowego lub informatycznego.
Słowa Faligota potwierdził m.in. Robert Mueller, szef FBI. W sierpniu 2007 roku w trakcie zeznań przed komisją bezpieczeństwa Izby Reprezentantów, Mueller stwierdził, że chińskie szpiegostwo nasiliło się w ostatnich latach nie tylko w USA, ale na całym świecie. Jego zeznania pierwszy opublikował "Washington Post".
- Głównym celem działania jest kradzież naszych tajemnic technologicznych - zeznawał Mueller. - W ich szczególnym zainteresowaniu są technologie wojskowe, zwłaszcza zagadnienia związane z bronią jądrową.
W tym samym roku komisja ta przesłuchała również Joela Brennera, szefa Departamentu Kontrwywiadu CIA. Brenner powiedział, że chiński wywiad nasilił swoją działalność w USA i w krajach zachodniej Europy. Brenner, podobnie jak, Mueller, zwracali uwagę, że służby Państwa Środka starają się pozyskać współpracowników wśród osób narodowości chińskiej pracujących w strukturach administracji publicznej lub w wojsku. Zwracali również uwagę na to, że na całym świecie chińskie służby specjalne ściśle kontrolują grupy przestępcze wywodzące się z ich kraju.
原文出自:http://warszawa.naszemiasto.pl/wydarzenia/1040931.html |
|